Ważki i skrzypce na bezkresnym jeziorze. Córki Latarnika Jean E. Pendziwol.
Tytuł: Córki
Latarnika
Autor: Jean
E. Pendziwol
Data wydania: 31 stycznia 2018
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba Stron: 336
Córki latarnika,
entuzjastycznie przyjęty przez krytykę „dorosły” debiut Jean.
E. Pendziwol, autorki książek dla dzieci, to poruszająca opowieść
o rodzinie, tożsamości, sztuce i prastarej tajemnicy, tchnąca
niespokojną atmosferą i emocjonalną potęgą Języka kwiatów,
Sierocych pociągów i Światła między oceanami.
Choć umysł ma wciąż bystry, Elizabeth straciła wzrok. Mieszka w domu spokojnej starości i nie mogąc już czytać ulubionych książek ani oglądać obrazów, które tak bardzo ją kiedyś poruszały, wypełnia pustkę muzyką i rodzinnymi wspomnieniami, zwłaszcza o ukochanej siostrze bliźniaczce Emily. Kiedy odnajdują się prywatne dzienniki zmarłego ojca Elizabeth, przeszłość staje się nagle teraźniejszością, i to za bardzo.
Przy pomocy Morgan, nastoletniej przestępczyni, która odpracowuje karę w domu spokojnej starości, Elizabeth czyta dzienniki, które zabierają ją na wyprawę przez czas i zbliżają do siebie obie podróżniczki…
Choć umysł ma wciąż bystry, Elizabeth straciła wzrok. Mieszka w domu spokojnej starości i nie mogąc już czytać ulubionych książek ani oglądać obrazów, które tak bardzo ją kiedyś poruszały, wypełnia pustkę muzyką i rodzinnymi wspomnieniami, zwłaszcza o ukochanej siostrze bliźniaczce Emily. Kiedy odnajdują się prywatne dzienniki zmarłego ojca Elizabeth, przeszłość staje się nagle teraźniejszością, i to za bardzo.
Przy pomocy Morgan, nastoletniej przestępczyni, która odpracowuje karę w domu spokojnej starości, Elizabeth czyta dzienniki, które zabierają ją na wyprawę przez czas i zbliżają do siebie obie podróżniczki…
Książkę
wygrałam w rozdaniu. Sama pewnie bym do niej nie zajrzała, ponieważ
jest totalnie nie w moim stylu. Mimo wszystko przeczytałam ją dosyć
szybko.
Pierwsze sto stron
było... okey. Troszkę usypiałam na historiach tytułowego latarnika,
ale za to nadrabiał je wątek Morgan.
Szczerze mówiąc,
środek książki jest lekko męczący pod względem rozwoju akcji,
która może i nie jest monotonna, ale zawiera dużo szczegółów,
imion i miejsc, które musisz zapamiętać.
Na całe szczęście
to przychodzi z czasem.
I kiedy w końcu
przebrniesz przez te opisy, ukazuje ci się niesamowicie wymyślony
zarys historii, która wprawia w osłupienie. Czapki z głów,
panowie, oto geniusz. Zakończenie przyprawiło mnie o ból głowy,
ale było naprawdę naprawdę niespodziewane i wzruszające.
Apropos.
Książka opowiada
o starszych ludziach, pojawia się też zatem wątek śmierci, a
jednak w całej książce nie było ani jednej mdłej i sztucznie
wzruszającej sceny. Szok.
Główne bohaterki, Elizabeth i Morgan, są naprawdę dobrze stworzone. Morgan, zbuntowana nastolatka, rzuca od czasu do czasu bluzgami, ale są one użyte w taki sposób, aby jedynie podkreślać i wzmacniać brzmienie jej słów, a nie dodawane jako co drugie słowo żeby brzmieć "cool" czy jakakolwiek inna bzdura tego pokroju.
Dodatkowym atutem jest wątek skrzypiec. Bardzo lubię ten instrument i kocham czytać o ludziach, którzy przekazują emocje w utworach. Myślę, że jest to główny powód, dla którego tak dobrze oceniam tą książkę.
Podsumowując książka naprawdę mi się spodobała. Wywarła na mnie ogromne wrażenie. Może nie jest to coś, do czego będę wracać, ale uważam, że utwór jest zdecydowanie wart przeczytania.
Czytając recenzję tej książki mam mieszane uczucia. Nie potrafię zdecydować czy chciałbym ją przeczytać czy jednak to nie dla mnie... 😉
OdpowiedzUsuńhttps://aga-tkt-czyta.blogspot.com